Dom pasywny – co to takiego? Z pomocą w zrozumieniu tego terminu przychodzi definicja. Wcześniej jednak należy przypomnieć, że dom to między innymi energia, która w nim powstaje lub jest do niego dostarczana. A najwięcej używa się jej do podgrzewania: powietrza, wody i posiłków.
Światło i ciepło pochodzące od Słońca są za darmo, jednak w większości przypadków nie wystarczają do tego, żeby przez całą dobę był dostęp do ciepłych dań i do ogrzanej wody. W nielicznych przypadkach bezpłatna, czysta energia okazuje się wystarczająca. Dom, który biernie (czyli pasywnie) wykorzystuje ciepło słoneczne i niewielkie ilości energii z innych źródeł, a tym samym ogranicza spalanie węgla i stoi na straży ochrony środowiska, to dom pasywny. Ze względu na minimalną emisję gazów cieplarnianych nazywany jest również domem ekologicznym.
Jakie warunki musi spełniać dom pasywny?
Podstawowy warunek pozwalający zakwalifikować budynek jako dom pasywny wynika z przepisów efektywności energetycznej sporządzonych przez Komisję Europejskią. Zgodnie z nimi dom ekologiczny zużywa nie więcej niż 15 kWh energii pierwotnej na metr kwadratowy na rok. Oznacza to, że dom o powierzchni użytkowej 100 m2 wykorzystuje maksymalnie 1500 kWh energii pierwotnej przez cały rok. Dla zobrazowania pokażmy, ile energii pochłaniają przez rok:
- płyta indukcyjna – 750 kWh (przy założeniu, że codziennie używane są 2 palniki przez 30 minut),
- piekarnik elektryczny – 365 kWh (przy założeniu, że piecze się codziennie przez godzinę),
- lodówka – 250 kWh,
- zmywarka – 230 kWh,
- zamrażarka – 200 kWh,
- pralka – 180 kWh (przy założeniu, że pierze się co dwa dni),
- laptop – 135 kWh (przy założeniu, że jest włączony przez 8 godzin każdego dnia),
- odkurzacz – 125 kWh (przy założeniu, że odkurza się codziennie przez pół godziny),
- telewizor – 125 kWh (przy założeniu, że jest włączony przez 2 godziny dziennie).
Łącznie: 2360 kWh przez rok. To o ponad połowę (57%) więcej niż dopuszczalne maksimum dla domu pasywnego i tylko pod warunkiem, że jego powierzchnia wynosi 100 m2. Mniejszy dom ma mniejsze limity (dla 70 m2 jest to 1050 kWh na rok), a większy z pewnością ma też większe zapotrzebowanie na energię.
Powyższe obliczenia zakładają standardowe korzystanie z urządzeń o wysokiej klasie energetycznej. I łatwo zauważyć, że nie uwzględniają wielu innych źródeł poboru mocy: światła, dodatkowych telewizorów, ładowarek do smartfonów i tabletów, suszarki, nagłośnienia, inteligentnych gniazdek, lampek biurowych i nocnych, czajnika czy opiekacza.
Na wyjaśnienie zasługuje jeszcze pojęcie energii pierwotnej. Tym określeniem posługują się ustawodawcy, określając limity energii dla domów pasywnych, ale także dla wszystkich innych budynków mieszkalnych. Jest to ilość energii pozyskanej z nieodnawialnych źródeł energii, a więc kupionej z elektrowni zasilanej węglem.
Paliwa kopalne to ślepy zaułek
Nie da się osiągnąć tak wyśrubowanych parametrów, używając węgla i innych paliw kopalnych. Dodatkowo stałoby to w sprzeczności z trwającymi od wielu lat wysiłkami Komisji Europejskiej zmierzającymi do sukcesywnego wyeliminowania źródeł energii, które degradują środowisko, ograniczając szanse przyszłych pokoleń na zdrowe, normalne życie.
Istnieją tylko dwa sposoby na zbudowanie domu potrzebującego tak mało energii pierwotnej. Są to:
- najwyższej klasy termoizolacja,
- technologie zmniejszające lub redukujące do zera zapotrzebowanie na energię ze źródeł nieodnawialnych.
Bardzo dużo zależy również od dostępu do energii płynącej ze Słońca. Bez wątpienia wpływ ten jest dużo większy i korzystniejszy w krajach o dużym nasłonecznieniu, na przykład w Portugalii. I chociaż Polska stanowi ogromne wyzwanie dla inwestorów i producentów domów ekologicznych, to nawet w tak zimnym kraju powstają budynki zużywającym mniej energii niż płyta indukcyjna z włączonymi wszystkimi palnikami przez pół godziny dziennie. Kluczem do tego pozostaje doskonała izolacja cieplna, fotowoltaika i pompy ciepła.